nt_logo

3-miesięczne dziecko oparzone wrzątkiem. Matka trafiła do więzienia na cztery lata

redakcja naTemat

16 maja 2023, 08:32 · 2 minuty czytania
Na cztery lata więzienia sąd skazał 25-letnią Justynę P., która polała 3-miesięczne dziecko wrzątkiem, gdy to leżało w łóżeczku. Później kobieta nie udzieliła niemowlęciu pomocy. Dopiero służby socjalne poinformowały o sprawie pogotowie, które ratowało cierpiące dziecko. O sprawie wiedział także 35-letni konkubent kobiety, który także nie zareagował.


3-miesięczne dziecko oparzone wrzątkiem. Matka trafiła do więzienia na cztery lata

redakcja naTemat
16 maja 2023, 08:32 • 1 minuta czytania
Na cztery lata więzienia sąd skazał 25-letnią Justynę P., która polała 3-miesięczne dziecko wrzątkiem, gdy to leżało w łóżeczku. Później kobieta nie udzieliła niemowlęciu pomocy. Dopiero służby socjalne poinformowały o sprawie pogotowie, które ratowało cierpiące dziecko. O sprawie wiedział także 35-letni konkubent kobiety, który także nie zareagował.
Oparzenie wrzątkiem, nie tylko dotknęło Kamilka. Wyrok dla matki z Gołdapi Fot. PIOTR KAMIONKA / REPORTER / Zdjęcie poglądowe

Zdarzenia miały miejsce w ubiegłym roku. Jak podaje gazeta "Fakt", Justyna P. miała polać wrzątkiem trzymiesięczną córkę, która leżała w łóżeczku. Jak wskazał sąd, kobieta nie zrobiła tego specjalnie, ale później nie udzieliła dziecku pomocy, za co wymierzono jej karę czterech lat więzienia.


– Oskarżoną Justynę P. sąd uznał za winną popełnienia zarzucanego jej czynu, przy czym ustalił, iż oblewając Julię P. gorącą wodą, działała ona nieumyślnie – powiedział cytowany przez "Fakt" sędzia Sądu Okręgowego w Suwakach Marcin Walczuk. Wyrok usłyszał także partner matki, którego skazano na łączną karę 2 lat i 1 miesiąca pozbawienia wolności.

Pomoc do poparzonego dziecka wezwać miały dopiero służby socjalne, które oprócz ratowników medycznych powiadomiły też policję.

Jak podaje gazeta, kobieta była matką jeszcze starszego, trzyletniego dziecka, ale to zostało jej odebrane już wcześniej.

Historia podobna do sprawy Kamilka z Częstochowy

Przypominamy, że niedawno doszło do śmierci poparzonego dziecka - ośmioletniego Kamilka z Częstochowy. Sprawą żyła cała Polska.

Przypominamy, że chłopiec był katowany przez swojego ojczyma, w tym również polewany wrzątkiem i rzucany na rozgrzany piec węglowy. Chłopcu przez 5 dni nie udzielono właściwej pomocy. Pogotowie zawiadomił dopiero ojciec ośmiolatka, które śmigłowcem przetransportowało go do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka.

Lekarze przez 35 dni walczyli o życie Kamilka, ale niestety batalia skończyła się śmiercią dziecka. Chłopiec odszedł 8 maja, a pochowano go pięć dni później. Jak wyjaśniał jego lekarz dr Andrzej Bulandra, chłopiec nie tylko miał rozległe oparzenia, ale też złamania, a jego organizm był niedożywiony i odwodniony. Jak wskazał, być może gdyby chłopiec był w lepszym stanie ogólnym, byłby w stanie przeżyć.

Za znęcanie się nad dzieckiem oskarżono ojczyma, któremu postawiono zarzut usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem i spowodowania u niego ciężkich obrażeń, zagrażających życiu oraz znęcania ze szczególnym okrucieństwem, ale PAP podaje, że zastępca Prokuratora Generalnego Krzysztof Sierak poinformował, iż w najbliższych dniach ma nastąpić formalna zmiana zarzutów wobec ojczyma i matki Kamilka.

Matka Kamilka odpowiada za narażenie dziecka na bezpośrednią utratę życia i zdrowia, a także o udzielenie pomocnictwa mężowi przy znęcaniu się nad dzieckiem.

Zarzuty w sprawie usłyszeli także ciotka i wujek Kamilka, którzy nie udzielili dziecku pomocy. Para mieszkała z rodziną Kamila w dwupokojowym mieszkaniu, a w momencie, w którym Kamil został poparzony, kobieta przebywała w domu.